Film
"Incepcja"
Christophera
Nolana
to
dzieło,
które
zrobiło
na
mnie
ogromne
wrażenie
zarówno
formą
obrazu,
jak
i
dźwięku.
Najważniejszym
elementem
języka
filmowego
w
tym
przypadku
jest
montaż.
Jednak
pomysł
montażu
jest
odwrócony
względem
tradycyjnej
definicji
tego
zabiegu.
Jego
zadaniem
jest
skomplikowanie
opowiadanej
historii
i
osadzenie
całego
konceptu
na
zawiłościach
czasoprzestrzennych.
Mamy
tu
do
czynienia
przede
wszystkim
z
montażem
równoległym.
Rzecz
się
dzieje
na
kilku
"poziomach"
snu
jednocześnie,
dodatkowo
na
każdym
"poziomie"
czas
płynie
inaczej.
W
scenie
kulminacyjnej
ten
szczegół
wymagał,
aby
część
wydarzeń
była
przedstawiona
w
zwolnionym
tempie.
Taka
surrealistyczna
koncepcja
fabuły
wymagała
umiejętnego
łączenia
poszczególnych
scen,
aby
wprowadzić
widza
w
zakłopotanie,
wymóc
na
nim
skupienie,
ale
jednocześnie
nie
wyprowadzić
z
równowagi.
Film
ten
oglądałam
dwukrotnie,
za
każdym
razem
dokładnie
analizując
prawdopodobieństwo
wydarzeń
i
porządek
logiczny.
Nie
udało
mi
się
jeszcze
odpowiedzieć
na
pytanie,
czy
wszystko
się
zgadza
(uznając
prawa
rządzące
światem
przedstawionym),
ale
sam
fakt,
że
film
wzbudza
chęć
dopatrywania
się
powiązań
między
kolejnymi
scenami
i
ujęciami,
świadczy
o
wyjątkowym
charakterze
dzieła
(w
Internecie
natknęłam
się
na
wiele
dyskusji,
w
których
widzowie
starają
się
odgadnąć
sensy
pewnych
scen
i
logikę
poszczególnych
wydarzeń).

W
"Incepcji"
istotną
rolę
pełni
również
kolorystyka
-
monotonna,
zimna,
szaro-niebieska
(często
pada
wtedy
deszcz)
lub
szaro-biała
(sceny
na
śniegu
w
górach).
Barwy
odzwierciedlają
nieprzyjazny
charakter
otoczenia.
W
odróżnieniu
od
tych
kolorów
w
kilku
momentach
barwy
stają
się
ciepłe,
nabierają
odcieni
żółci,
zieleni
-
dzieje
się
tak
w
chwilach,
gdy
pojawiają
się
dzieci
bohatera
-
w
sielski
sposób
ukazane
na
tle
trawy
w
bezpiecznym
i
wolnym
od
wrogów
domu.
Mówiąc
o
dźwięku
w
filmie,
miałam
na
myśli
przede
wszystkim
muzykę
Hansa
Zimmera.
Trudno
słucha
się
płyty
z
"Incepcji",
ponieważ
ciężar
i
ogrom
dźwięków
zbyt
mocno
przytłacza.
Natomiast
-
zgodnie
z
założeniem,
że
muzyka
w
filmie
to
nie
tylko
melodie,
ale
również
sposób
zestawienia
ich
z
określonym
fragmentem
filmu
-
sceny
z
muzyką
Zimmera
w
tle
nie
byłyby
takie
same,
gdyby
panowała
w
nich
cisza.
Szybkie
fragmenty
utworów
są
tłem
dla
pościgu.
Niespokojne
i
niskie
dźwięki
towarzyszą
sytuacji
zagrożenia.
Delikatne
nuty
grane
przez
fortepian
podkreślają
ból
bohatera,
smutek.
Funkcją
muzyki
jest
w
tym
przypadku
przede
wszystkim
tworzenie
nastroju.
Oprócz
tego
jest
jednak
jeszcze
ważny
szczegół.
Kilkakrotnie
w
filmie
pojawia
się
fragment
utworu
"Niczego
mi
nie
żal"
Edith
Piaff.
Jest
on
sygnałem
dla
bohaterów
-
słyszą
go
i
reagują
na
jego
obecność
(muzyka
diegetyczna).
Cały
czas
zastanawiam
się
nad
znaczeniem
słów
tej
piosenki
w
kontekście
historii
głównego
bohatera.
Wybór
tego
utworu
na
pewno
nie
był
przypadkowy,
stąd
chęć
odczytania
jego
funkcji.
"Incepcja"
z
pewnością
jest
filmem
nieprzeciętnym.
Nadal
staram
się
trwać
w
przekonaniu,
że
w
ostatniej
scenie
totem
głównego
bohatera
tuż
po
wyciemnieniu
obrazu
jednak
się
przewrócił.
Kompozycja
otwarta
-
tak
otwarta,
że
ciągle
do
niej
się
wraca.
Widz
nie
czuje
satysfakcji
z
pomyślnego
zakończenia,
jest
zmuszony
sam
wytworzyć
projekcję
tego,
co
stało
się
po
wygaszeniu
obrazu.
Optymiści
widzą
jedno,
pesymiści
mają
odmienną
koncepcję.
Ale
film
żyje
w
wyobraźni
widza
i
nie
daje
spokoju.
Taki
efekt
wymaga
umiejętnego
posługiwania
się
środkami
języka
filmu
-
i
Nolanowi
to
się
udało.