
"Life is a game of chess" - to motto krótkometrażowego debiutu reżyserskiego Marcela Woźniaka pt.
Caissa. Ciekawy to debiut, nietypowy śmiem twierdzić, patrząc na niektóre filmy początkujących artystów, którzy chcąc zaszokować widzów i zapaść w ich pamięć, sięgają po skrajnie pesymistyczne motywy, ubrane w turpistyczną niekiedy konwencję. Tu natomiast mamy do czynienia z historią "zwyczajną", ale podszytą elementami filozoficznymi i autotematycznymi, ukazanymi na tle perełek gotyckiej architektury Torunia.
Za dużo jak na półgodzinny obraz? Nie, bowiem historia dwóch dawnych kolegów, którzy po przypadkowym spotkaniu zaczynają zastanawiać się nad pomyślnością swojego życia, zarysowana jest subtelnie, bez narzucania odpowiedzi na pytanie: który z nich wygrał partię?
Podoba mi się w tym filmie gra, jaką reżyser prowadzi z widzem. Toczy się ona na kilku płaszczyznach. Pierwszą jest motyw szachów, przez niektórych krytykowany za zbyt dużą intensywność, dla mnie w inteligentny sposób przypominający - jak głos wewnętrzny widza - prawdę o życiu. "Life is a game of chess..." Jest to stwierdzenie niby mało odkrywcze, ale sposób sformułowania tej myśli w obrazie toruńskiego reżysera jest na tyle bezpretensjonalny i ciekawie zilustrowany, że urzeka mnie bezgranicznie.
Drugą płaszczyzną, jaką można wyszczególnić, jest operowanie wątkami autotematycznymi. Związek głównego bohatera z kinem (Orzeł - toruńskie kino w centrum miasta, które niestety już od kilku lat nie istnieje...), nawiązania do filmów Siódma pieczęć i Powrót do przyszłości - są widocznymi oznakami świadomości artystycznej autora filmu. Znowu mógłby ktoś sformułować zarzut, że "filmu o filmie" jest tu aż nadto, ale proporcje między grą w filozofię i w kino są zrównoważone - i to mnie przekonuje.
Nie mogę uwolnić się od wrażenia, jakie wywarła na mnie czołówka filmu. Oczywiście jej motywem przewodnim jest szachownica i ogromne figury poruszające się według zasad gry. Oparta na efektach s-f, robi ogromne wrażenie. Hipnotyzujący temat muzyczny zaś zapada w pamięć już po pierwszym przesłuchaniu.
Miałam okazję organizować pokaz filmu Marcela Woźniaka w V LO w Toruniu. Po projekcji reżyser, obecny na sali, opowiadał o przygotowaniach do zdjęć, o procesie tworzenia filmu i o tym, dlaczego kręcenie filmów jest tak fascynujące. Młodzież z właściwym sobie zapałem długo rozmawiała z gościem na temat Caissy i sztuki filmowej w ogóle.
Mam zamówienia na kolejne tego typu spotkania... To przekonuje mnie, że współczesna sztuka nie musi być niezrozumiała, ekscentryczna i obrazoburcza, aby zostać zauważoną i zaakceptowaną przez młode pokolenie. Wystarczy umiejętnie i z szacunkiem dla inteligencji widza opowiedzieć prostą historię z życia wziętą, pokazać w estetycznych kadrach i zaznaczyć kilka śladów, którymi można pójść, by dotrzeć do zrozumienia treści. Jeżeli to wszystko oparte będzie na pasji i miłości do kina, powstanie udany debiut, po którym czekać będziemy z niecierpliwością na kolejne obrazy...
***
Premiera filmu odbyła się 27 lipca w toruńskim kinie Tumult. Obraz spotkał się z dużym uznaniem widzów i krytyki. Prezentowany był w Kinie Centrum oraz na Festiwalu Tofifest. Zdobył też wyróżnienie na tegorocznym przeglądzie KATAR.