Nowy typ detektywa - czarujący socjopata

Nareszcie jest! 5. sezon serialu kryminalnego pt. Mentalista właśnie ruszył na Canal+. Widzowie w Stanach Zjednoczonych oraz ci, którzy korzystają z serwisów udostępniających odcinki nie do końca legalnie, są już o jeden sezon do przodu, ale ja trwam przy swoich zasadach i nie uprzedzam premier. Czekam (nie)cierpliwie, mimo że zjada mnie ciekawość. Mam za to podwójną satysfakcję, gdy długo wyczekiwany tytuł wreszcie jest dostępny - podczas gdy inni już zapomnieli o emocjach odczuwanych podczas seansu, ja dopiero zaczynam je przeżywać. I tak dzieje się właśnie teraz.


Byłby to kolejny serial kryminalny, podobny do wielu innych, opartych na schemacie: 1. zbrodnia; 2. zbieranie śladów; 3. bezradność policji; 4. spostrzegawczość głównego bohatera; 5. wskazanie sprawcy. Równolegle mielibyśmy też typowy wątek romantyczny oraz dramatyczny, związany z przeszłością naszego detektywa. Byłby to właśnie taki serial: przewidywalny, oczywisty (a więc nieciekawy), gdyby nie postać tytułowa.

"Mentalista" to - według definicji podanej w czołówce odcinków pierwszego sezonu - osoba obdarzona przenikliwością, posługuje się hipnozą i/lub sugestią, zdolna do manipulowania ludzkimi myślami i zachowaniami.

Taki jest właśnie Patrick Jane - niezwykle inteligentny, znający ludzką psychikę, umiejący formułować trafne wnioski na podstawie śladowych informacji. W przeszłości używał swoich umiejętności jako fałszywe medium - celowo oszukiwał swoich klientów, zyskując majątek i sławę. Jego impertynencja i pycha zostały ukarane - naraził się psychopatycznemu mordercy i stracił rodzinę. Od tej pory Jane zaciekle szuka Red Johna, pomagając policji jako konsultant.

Opis ten nie porywa, bo i historia nie jest nadzwyczajna. Oryginalna jest jednak kreacja bohatera.

Mamy do czynienia z jedną osobą, jednak w zależności od sytuacji Patrick Jane przyjmuje różne oblicza. Przede wszystkim jest on nieszczęśliwym mężczyzną, który nieustannie pozostaje w żałobie po tragicznej śmierci żony i córki; budzi w nas współczucie i litość. Kiedy indziej widzimy go jako błyskotliwego, inteligentnego detektywa; tu doceniamy jego sztukę dedukcji i spostrzegawczość, ciekawi nas jego tok myślenia i sposób, w jaki rozprawia się z podejrzanymi. Jednak gdy trzeba, umie być cyniczny, arogancki, bezwzględny i egoistyczny. Staje się wtedy kimś w rodzaju socjopaty, który posunie się do kłamstwa, oszustwa czy nawet bez zmrużenia oka popełni przestępstwo, by tylko zdobyć nowe tropy w prowadzonej sprawie, szczególnie gdy dotyczy ona Red Johna. Ta cząstka postaci intryguje widza najbardziej. Patrick Jane potrafi być czarujący, szarmancki i zabawny, ale umie też irytować i budzić niechęć, a nawet agresję i nienawiść. Raz jest nieporadny jak dziecko, nieznośny, nieposłuszny, kiedy indziej zaś tworzy intrygę godną Sherlocka Holmesa...

Ta wielość zachowań wymagała od odtwórcy głównej roli, Simona Bakera, przełamania stereotypu detektywa, jaki wykształcił się w serialach kryminalnych z ostatnich kilkudziesięciu lat. Nie ukrywam, że jestem urzeczona jego bezpretensjonalną grą i naturalnym urokiem. Australijczyk stworzył niezwykle świeżą i interesującą postać. Nie jest to bohater idealny, ma poważne wady i często doprowadza innych do wściekłości (włączając w to przyjaciół i współpracowników). Oni jednak również nie mogą się oprzeć charyzmie mentalisty.

W postaci tej można odnaleźć ślady kilku charakterów znanych nam z telewizji. Nie bez przyczyny przywołałam przed chwilą nazwisko najsłynniejszego brytyjskiego detektywa. Czytając powieści Arthura Conana Doyle'a (polecam ostatnie wydanie polskie ze wszystkimi opowiadaniami o Holmesie TUTAJ), można wysnuć wniosek, że scenarzyści bardzo dokładnie znają postać Sherlocka - jego tok myślenia, metody działania i problemy, jakie sprawiał policji i swojemu przyjacielowi, Johnowi Watsonowi. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że postać Theresy Lisbon zbudowana jest częściowo na postaci doktora. Nie jest to jednak teza nie do obalenia. Arogancję, egoizm i poczucie bezkarności Jane zapożyczył zapewne od bohatera o innej nieco profesji, mianowicie doktora Gregory'ego House'a. Obaj bohaterowie posiadają ponadto nadzwyczajną umiejętność dedukcji, co łączy ich oczywiście znowu z postacią Holmesa. Detektyw Monk z kolei dzieli z Patrickiem doświadczenie tragedii, z którą nie może sobie poradzić. Wydarzenie z przeszłości inaczej jednak wpływa na każdego z nich. Columbo też poniekąd był wzorem dla Jane'a - jego pozorna nieporadność i zagubienie często stają się maską, dzięki której zwodzi przeciwnika i ostatecznie demaskuje jego prawdziwą naturę.

Nie wykluczam, że typów postaci, na których wzorowany jest charakter głównego bohatera serialu Mentalista, znaleźć można o wiele więcej. Wrażenie na mnie zrobił jednak sposób, w jaki poszczególne elementy wielu osobowości zostały złączone w jedną całość. Simon Baker, który zupełnie nie przekonuje mnie w innych rolach (Diabeł ubiera się u Prady, Sexlista101; wyjątkiem jest świetny występ na drugim planie w filmie Chciwość, o którym pisałam TUTAJ), tu zdaje się po prostu być Patrickiem. Nie bez przyczyny otrzymał za tę rolę nominacje do m. in. Złotego Globu i Emmy.

Drugi odcinek piątego sezonu za mną. Red John nadal pozostaje bez imienia i na wolności. Podobno teraz ma być jeszcze ciekawiej niż dotąd. Czekam z utęsknieniem na następny piątek. I mam nadzieję, że na siódmym sezonie historia się skończy - bo choć żal będzie się rozstawać z czarującym psychopatą, to z reguły scenarzystom w końcu i tak zabraknie pomysłów na kontynuację losów bohatera. A nie ma nic tak irytującego, jak  mierny finał świetnej historii. (I absolutnie nie myślę tu o zakończeniu serialu Zagubieni, bo wbrew wielu negatywnym głosom mnie finał ostatniego, szóstego sezonu, zachwycił. Ale o tym może kiedy indziej...)